Nie umiem! No nie umiem chwytać dnia. Jestem z takich co to rozpamiętują przeszłość, marzą o przyszłości, jednocześnie drżąc o to, jak będzie i co przyniesie. W tych dwóch rzeczach jestem mistrzem. Natomiast "tu i teraz" nie zawsze mi się udaje odczuć. A teraz to takie modne, nie? Żyj chwilą, korzystaj z życia, bądź tu i teraz... Jakoś nie przemawia to do mnie w 100%. No, ale.... Wczoraj postanowiłam korzystać. Być i cieszyć się z tego co sobie przygotowałam na ten dzień. Skoro był o godzinę dłuższy i dość słoneczny to:
1) Poczytałam bez pośpiechu książkę w łóżku (robię to zawsze w niedzielę rano, ale tym razem było dłuższe wylegiwanie się)
2) Na drugie śniadanie zrobiłam sobie pyszny koktajl z truskawek, banana, soku pomarańczowego i jogurtu
3) Po Mszy poszłam na dłuuuuugo planowany spacer nową ścieżką wokół jeziora.
Zamotałam chustę, na nos okulary i sru!
Zamotałam chustę, na nos okulary i sru!
4) Po obiedzie upiekłam dwie mini tarty tatin :)
Pyszne były - do kawusi o smaku kruchego ciasteczka w sam raz
Pyszne były - do kawusi o smaku kruchego ciasteczka w sam raz
A potem to już taka zwykła niedziela była - przeglądanie książek metodycznych do pracy etc :)
A dziś miałam taki widok z okna:
No, idę chwytać naczynia :) Same się nie zmyją - nie ma bata :)
Uściski
Mahda