czwartek, 21 maja 2015

Zgubne skutki.....

....uzależnienia.
Tak jestem chyba uzależniona. Trzeba to sobie jasno i wyraźnie powiedzieć. Mieć w sobie na tyle odwagi, żeby powiedzieć to głośno.
Nie pije, nie palę, nie biorę używek....

Ale nie przejdę obojętnie obok lodów!
Darzę je ogromną atencją :) A ponieważ zbliża się sezon lodowy więcej ich w moim życiu. Choć to uzależnienie zgubne jest, oj zgubne. Wszystko idzie w boczki. Choć, przy moich wymiarach kuli idealnej - juz nie robi mi to szczególnej różnicy :) Ale, żeby nie było. Staram się ograniczać. Obywam się bez czekolady, bitej śmietany, ciast etc. Ale lodom nie odmówię :) W zeszłym roku odkryłam jogurtowe z mango - niebiański smak :) Na gorące lato nie ma lepszych. Mrrr..... 

Dziś lody w towarzystwie nowej, prezentowej filiżanki. W ciemno zamówiła, choć nigdy nie ciągnęło mnie do takich wzorów. Kiedy wczoraj rozpakowałam paczkę, wzięłam do ręki to cudo - wpadłam po uszy. Firma australijska Ashdene. Porcelana delikatna i lekka jak mgiełka, cudowne kolory..... Polecam z całego serca.















Jak widzicie balkon, który latem jest maleńkim przedłużeniem dużego pokoju i suszarnią, nie powala. Za oknem drugi blok, balustrada brązowa, bez wyrazu. Ale w weekend po Bożym Ciele chcę to troszkę zmienić. Już mam koncepcję - zobaczymy jak mi to wyjdzie.
Póki co - pozdrawiam Was już prawie weekendowo - jutro nie idę do pracy - jadę na konferencję. Mam nadzieję, że ciekawą :) 
Ściskam Was mocno i dziękuję za Waszą obecność i komentarze :))
M.

sobota, 9 maja 2015

Maj się maj, trzymaj się...

Tytuł posta to fragment piosenki Mietka Szcześniaka.
Maj się rozszalał na całego. 
Choć dla mnie każdy maj to czas wytężonej pracy i późnych powrotów do domu, gdzie padam na twarz, to jednak widzę co się dzieje na świecie.

A na świecie są bzy. Jak dobrze, że Ktoś je wymyślił :)

Zapach bzów jest dla mnie magiczny wręcz. Obok frezji to chyba najpiękniejszy kwiatowy zapach. Jest jeszcze lawenda, róże, maciejka (tą też darzę ogromną sympatią), ale bez bije je na głowę. 
Zapach bzu to zapach mojego cudownego dzieciństwa. Pod naszymi oknami rosły krzaki bzów. A, że Rodzice mieszkają na parterze zapach było czuć niesamowicie. I wśród tych krzaków mieliśmy też z dzieciakami z podwórka miejsce do zabaw. Najczęściej  "w dom" :) Znosiło się tam jakieś stare skorupy, błoto, wodę, patyki i było szaleństwo zabaw
i pomysłów.

Krzaki bzu rosły też w centrum wsi, przy starych fragmentach muru otaczającego kościół. Ileż to siniaków i zadrapań człowiek przynosił do domu wspinając się po tych murach, zeskakując z nich i wpadając w dzikie róże, które też tam rosły.

Bzy to zapach wspomnień, najpiękniejszych i cudownych..... Chyba mogłabym spać na łóżku wyścielonym bzami.... 






A Wy moi drodzy lubicie bzy? Z czym Wam się kojarzą? Podzielcie się swoimi przemyśleniami :) 
Pozdrawiam Was wiosennie i radośnie.
M.

sobota, 2 maja 2015

Majowe, pospolite ruszenie

Uwaga - będzie dużo! Długo i dużo.

Siedzę sobie w kuchni Rodziców, patrzę na kwitnącą za oknem czereśnię, zajadam kawał ciasta drożdżowego (mega pyszne) i mam przy sobie kubek mleka. Majówka jak się patrzy. Ale po kolei.
Wczoraj, jak przystało na świętowanie pracy wszyscy ruszyli do prac okołodomowych :)
Zaczęły się przygotowania do wakacji i sezonu letniego. Wszyscy u mnie w domu, sąsiedzi, krewni i znajomi królika korzystali z pogody i ruszyli na działki i ogródki. U nas - malowanie altanki (ja), pranie foteli letnich (siostra), naprawy dachu (faceci), czy inne domowe (Mama). Uwijali się wszyscy jak pszczółki, które z kolei bzyczały przy czereśni. Potem książka, kawa.... Jest OK :)

























Ogród Mamy przygotowuje się do letniego BUM!. Wtedy to będzie naprawdę magiczne miejsce. Zobaczycie.
Kulka też poczuła ciepełko i jak dzika tarmosiła się po trawie 




A dziś..... Miał być inżynierski grill. Mój siostrzeniec obronił tytuł inżyniera mechatroniki. Ale jest tak zimno, że siedzimy w domu. Był tort, szampan i świętowanie, ale domowe. Upiekłam też drożdżówkę, do której zabierałam się ok 2 miesięcy. Ale jak się w końcu zabrałam.... Niebo w gębie. Smak obłędny.  Z bloga Moje wypieki. Znika w zastraszającym tempie. Mama po pierwszym kęsie powiedziała, że to ciasto na Wielkanoc następną.
A ja wiem, że będę je robić przy wielu okazjach.






I tak mija czas, szybko, bo jutro czas wracać do siebie....
A jak Wam mija długi weekend? Odpoczywacie aktywnie, czy raczej slow, domowo?
Pozdrawiam ciepło.
Magda