wtorek, 30 czerwca 2015

Slow....

Nie lubię zapożyczać obcych wyrazów do polskiej mowy, ale tym razem wyjątek :)
Wakacje to właśnie taki czas - powoli, nieśpiesznie czas się snuje. 
Nie muszę wstawać na czas (czasami trzeba jednak nastawić budzik - np. jutro).
Mogę poleżeć w łóżku z książką i kawą. Mogę iść spać grubo po północy bez wyrzutów sumienia, że w pracy będę nieprzytomna. 
Bez parcia, że już, teraz, zaraz.... Slow..... Powoli... Wyluzuj....

Planów na wakacje mam trochę - część bardzo zaplanowana, część bardziej spontaniczna będzie. Jutro kierunek południe - Kraków, Zakopane. Potem - wręcz przeciwnie - Bałtyk.
W międzyczasie tak zwanym będę chciała odpocząć, trochę pomajsterkować.
Zobaczymy. Nie napinam się strasznie, bo wiem, że nie muszę :)
Jeśli czegoś nie zrobię - trudno. 
 A póki co, cieszę się porankiem w łóżku. Z kawą i książką :)









Spacerując po mieście do moich wrażliwych na zapachy nozdrzy dociera nowy zapach.
Kto się domyśla?
Lipa kwitnie!! Obłęd! Zapach jedyny i niepowtarzalny. Mogę wąchać non stop :)
Lubicie??
Buziaki :)

piątek, 26 czerwca 2015

Jednym słowem

W.A.K.A.C.J.E !!
Wystarczy za całe tomy opisów - jedno, jedyna dziś słowo - wakacje :)

Jeszcze tylko oddam dokumentację, sprawdzę swoje miejsce w pokoju nauczycielskim i pojadę....
Po przygody, po powietrze, po wolność :)

Za chwilę kierunek Warszawa i dobry spektakl na początek - "Mamma Mia" w Romie :)) 
Jupi!! 
Wakacje, wakacje, wakacje......



Powyższe zdjęcia to moje wyobrażenia wakacji - jedne z wielu :)
Buziaki dla Was!!
M.

piątek, 12 czerwca 2015

W końcu

W końcu. Nareszcie. Nadeszła..... Chwila odpoczynku :))
Może trudno Wam w to uwierzyć, ale od ostatniego posta nie miałam na tyle dłuuugiej wolnej chwili, żeby coś tu napisać. Grafik napięty na maksa. W długi weekend miałam się zająć balkonem, miałam ambitne plany.... Miałam..... I na "mianiau" się skończyło. Byłam tak wykończona wszystkim, co działo się wokół mnie (z moim udziałem), że nie miałam sił na nic. Potrzebowałam totalnego lenistwa, leżenia, robienia nic!

Rozleniwił mnie ten dłuższy weekend, a tu jeszcze trzeba wrócić do pracy. Ostatnia prosta przed końcem roku szkolnego to maraton. Kto przeżył - ten wie. Tony papierów do wypełnienia, dzienniki, sprawozdania, analizy, podsumowania, monitorowania..... Brrr.... Ale, wyjścia nie ma - trzeba przez to przejść. 
U mnie dochodzą próby chóru - śpiewamy dwa spore projekty. Nie jest lekko.

Ale dziś znalazłam upragniony czas na posiedzenie na balkonie z książką i mrożoną kawą, która latem jest na tapecie :))

Bardzo prostu przepis:

Do słoika (bądź innego czegoś, czym można trząść) wsypujemy kawę "rozpustną". Dodajemy trochę cukru (ok. łyżeczki), zalewamy zimną wodę (ok. 1,5 cm) i trzęsiemy, aż kawa i cukier się rozpuszczą. Przelewamy do szklanki i uzupełniamy zimnym mlekiem. I "włala"! Ja dodaję jeszcze czasem 2 gałki lodów śmietankowych.










A poza tym kwitnie jaśmin.... Czaruje zapachem.... Oszołomiona jestem i zauroczona jak zwykle.
Jaśmin to znów u mnie zapach dzieciństwa. :))





W weekend pracuję - cały :) Ale mam nadzieję, że jakoś pociągnę do 26 czerwca :))
Ściskam Was mocno i zapewniam, że zaglądam do Was, jestem na bieżąco z tym, co się u Was dzieje :)
M.