środa, 31 sierpnia 2016

Powrót do przeszłości

Jutro zaczyna się nowe. I to właśnie dla mnie jest przełomem, tak jak wiosna. Nie 1 stycznia - to tylko zmiana jednej cyferki w dacie na rok. Jutro nowi uczniowie, nowe obowiązki, nowe wyzwania....
Trochę się cieszę.... Ale jeszcze ze 2 tygodnie bym się pobyczyła ;) - wiem, że niektórym gul skacze teraz - dwa miesiące i jeszcze dwa tygodnie chce!?!? Apetyt rośnie w miarę jedzenia ;)

Ostatnio gdzieś usłyszałam, że jakieś dziecko w połowie sierpnia już spakowane, poukładane do szkoły. Też tak miałam. I właśnie wspomnienia wakacyjne mnie naszły dlatego taki tytuł posta.
I patrzyłam też ostatnio jak wosk się leje na mojej świeczce odmierzając upływający czas.
I wróciłam do przeszłości.

Pamiętam, jak co roku miałam wielki problem z zakupem piórnika - musiał być nowy!
Do tej pory mam do nich słabość. I pakowałam się dwa tygodnie przed, wąchałam
i oglądałam książki, obkładałam zeszyty, układałam w piórniku przybory. To był cudowny czas.
Moje szczęśliwe dzieciństwo. Lubię przeszłość, choć wiem, że nie mogę jej zmienić.
Często tęsknię do niej, choć wiem, że to nie ma sensu.

Nie wiem czy już kiedyś tego nie pisałam, ale bardzo lubię ten cytat:
"Szczęśliwe dzieciństwo to najlepsze wiano na dorosłe życie. Wyposaża w ufność, odwagę, ciekawość świata, pewność, że ludzie są z natury dobrzy i przekonanie, że warto im pomagać niczego nie żądając w zamian". Małgorzata Gutowska-Adamczyk z książki "Kalendarze".

I wyciągnęłam jakieś takie stare rzeczy, z duszą... Niech mi towarzyszą :)









 





Ostatnio przeglądam stare zdjęcia i zatęskniłam za tamtymi czasami... Za moimi długimi włosami..... Figurą.... ;) Ech.... Chciałoby się znów tamtego wyglądu....  Zobaczcie różnice :)




Rozmarzyłam się :)

Kochani. Kto jutro wraca do pracy, temu życzę wiele sił i cierpliwości i radości z odkrywania świata z uczniami :))

środa, 24 sierpnia 2016

Francuskie śniadanie

Kto pamięta chleb smażony na kolację? Albo w jajku na śniadanie? Ja wolę taki bez jajka - dziś grzanki, kiedyś po prostu smażony chleb :)
Chodziły za mną francuskie grzanki. Ale jakoś nie pamiętałam, żeby kupić chałkę.
No i nastał ten dzień, że nie zapomniałam wrzucić jej do koszyka :) Poczekałam, aż trochę się zestarzeje (chałka - nie ja) i dziś w końcu spróbowałam takich tostów. 

Smaczne, nie ma co :) Jako dodatki - do wyboru - dżem z dyni, powidła malinowe lub syrop lawendowy. Ale chyba "sote" smakują najlepiej.
Ktoś z Was jada? Lubicie?










Już niedługo wracamy do szkoły? Cieszycie się? Ja mam mieszane odczucia ;)
Póki co jednak nadal mamy wakacje :))

niedziela, 7 sierpnia 2016

Góry czy morze?

Witajcie kochani :) Widać, że wakacje trwają też w blogowym światku. Bardzo dobrze. Znaczy się, że odpoczywacie. 
Ja wczoraj wróciłam z ostatniego wyjazdu wakacyjnego. Teraz już będę odpoczywać po tych wojażach w domu. Bo wszędzie dobrze, ale.... Wiadomo co :)

Wracając do tytułu posta? Góry czy morze? Odwieczne pytanie i dylemat. Ja nie mam z tym problemu. Lubię góry, kiedy miałam jeszcze lepszą kondycję czasem chodziłam nawet (niewiele). Ale dla mnie od zawsze i na zawsze - MORZE. Ma w sobie siłę, moc, magię. Góry też to mają. I kiedy zastanawiałam się co ma morze, a czego nie mają góry, wiedziałam, że chodzi o szum.... Zamknąć oczy i chłonąć zapach morza oraz jego szum. Więcej nie trzeba. Piasek pod stopami, bezkres... Nawet, gdy jest pochmurno :) Woda to mój żywioł - zdecydowanie! 












 A Wy, moi drodzy? Góry czy może morze? 
Uściski dla Was <3