niedziela, 25 lutego 2018

Czarna dziura czyli....



.... damska torebka :) Też tak macie, że czasem wyciągnąć szybko coś, co nam teraz, natychmiast potrzebne z naszej torebki to nie lada wyczyn? Czasem moja torebka przypomina właśnie taką czarną dziurę, w której rzeczy żyją własnym życiem i nie chcą się szybko odnaleźć.

Lubię zaglądać w damskie torebki więc pomyślałam, że dziś pokażę Wam moją. Lubię duże, workowate torby. Zresztą przy moich gabarytach z mała wyglądałabym po prostu śmiesznie :) Mam dwie małe, ale to takie tylko na rynek jak jadę, albo większe zakupy i nie muszę mieć wszystkiego ze sobą.  Przerzucone przez ramię noszą się bardzo wygodnie. Inną mam na zimę, inną noszę latem. Ta na lato - to tak naprawdę torba do wózka dziecięcego :)) Ale zakochałam się w niej i noszę już trzeci rok - kiedy tylko wyciągnę ją na sezon pokażę Wam. Teraz torebka zimowo-wiosenna... Worek <3 A w nim..... No właśnie - ciekawa jestem co nosicie w swoich torebkach?

W mojej znajdziecie: telefon, klucze (zapomniałam dołożyć do zdjęcia), kalendarz (czasem dwa -
ten w kwiaty to nauczycielski), portfel, power bank (piękny, różowy <3), piórnik, kosmetyczkę (a niej coraz więcej tabletek....), błyszczyk (Clarins - mój numer 1!!), saszetkę z kabelkiem, słuchawkami i różańcami (niezłe zestawienie, co?) i krem do rąk (obowiązkowo!).  I tak z grubsza wygląda wnętrze mojej torebki.
I to jest zestaw obowiązkowy.  Zawsze przechodzi do innych torebek jeśli zmieniam. Gdybym miała większą to pewnie jeszcze kilka innych rzeczy bym dorzuciła - na wszelki wypadek ;) Ta letnia jest właśnie taka duża - mogę w nią załadować i dwa kilo ziemniaków i 5 książek :)) Tylko potem ramiona się buntują ;)






W poprzedni weekend rozpoczęłam sezon na kwiaty cięte w domu. Zimą jakoś mi nie leżą - zimą nie ma kwiatów ;)) Ale jak tylko słonko  zaczyna mocniej świecić, chce mi się wiosny i kwiatów :) No i teraz już będą :)



Kochani, podzielcie się tym, co skrywają Wasze torebki, małe, duże, czarne, zielone - wszystkie! Chętnie poczytam. Co zawsze musicie ze sobą mieć, czego nie może zabraknąć :)
Uściski wielkie :)

sobota, 3 lutego 2018

Kącik czytelniczy

Książki są w moim mieszkaniu w każdym pomieszczeniu :) I ciągle kupuję... Na część mogę zaczekać, aż będą dostępne w bibliotekach, ale czasem chęć przeczytania już, teraz, natychmiast jest silniejsza :) Dziś chciałam Wam polecić kilka z tych, które przeczytałam w 2017 roku. Od 3 lat zapisuję każdą przeczytaną. W 2017 udało mi się przeczytać 61 książek. Większość to polskie autorki.
 
Z mojej listy mogę Wam polecić:
"Czarownica" - Camilla Lacberg
"Kamień na kamieniu" - Wiesław Myśliwski
"Dziedzictwo von Becków" i "Piętno von Becków" - Joanna Jax
"Tajemnica zamku", "Cena szczęścia", "Prawdziwa miłość"  - Krystyna Mirek (saga rodzinna, ale osadzona
w Anglii chyba XVII wieku)
"Sanatorium pod zegarem", "Weranda na czarcim cyplu", "Zielarnia nad Sekwaną" - Lilianna Fabisińska (dobrze czytać po kolei - główne postacie te same, historie się zazębiają) 
"Chórzystki" - Jennifer Ryan
"Białe róże dla Matyldy" - Magdalena Zimniak
"Nieobecna" - Agnieszka Olejnik
"Ciastko z wróżbą" - Małgorzata Gutowska-Adamczyk (kontynuacja hitu czytelniczego "Cukiernia pod amorem")
To są książki, które najbardziej zapadły mi w pamięci. Niektóre czekają na kontynuację, inne to samodzielne historie.


Nowy rok i nowe książki już zapisane w zeszycie :) Na stosiku widzicie "Sekretne życie pszczół". Wiele dobrego o niej słyszałam. Właściwie same dobre rzeczy. Kupiła, czytam, czytam.... No historia inna niż wszystkie. Spokojna, ciepła, z pewną tajemnicą.... Warto. Kilka dni po przeczytaniu, zasypiając już pomyślałam o tej książce i raptem mnie olśniło: "Rety, ja jestem May! O nie! Straszne!". Ta myśl mnie
z lekka przeraziła. Kto czytał wie jakie życie miała May (nie chodzi o to jak się zakończyła jej historia). Chodzi o sposób postrzegania przez nią świata. Ogólnie polecam Wam do przeczytania i przemyślenia.








Ostatnio zatęskniłam za kwiatami w domu. Mam dwa - a tym jeden pięknie uformowany na wieszaku bluszcz, który teraz mega się rozrasta, ale postanowiłam dodać troszkę więcej zielonego. Udało się kupić pileę (niestety, listki od dołu gubi) i  monsterę. A wczoraj w dyskoncie na B. wypatrzyłam kawę i jeszcze jeden kwiatek, co to nie pamiętam nazwy :) (ale wiem, że łatwo się hoduje). Natomiast totalnie nie mam ręki do storczyków :( W tym tygodniu wywaliłam dwa. Liście im  odpadły, nowe pędy padły :(( Mam ochotę jeszcze raz kiedyś spróbować, ale jakoś nie mam przekonania. Może doradzicie coś? Chciałabym mieć białe i pięknie różowe... (jedn w wyrzuconych  był taki - dostałam od mamy na imieniny) :(( Buu.... 

Post mi wyszedł książkowo- roślinny :)) 
Może polecicie mi jakieś książki? "Sekretne życie pszczół" jest właśnie z polecenia na blogu :)

Ściskam Was  mocno i mentalnie nastawiam się na poniedziałkowy powrót do pracy :))