Upolowałam wielkiego, pięknego białego ptaka. Majestatyczny i królewski :)
*************
A teraz ze wspomnianej w tytule innej beczki.
Niedawno przeczytałam książę Małgorzaty Gutowkiej-Adamczyk "Kalendarze". Książka opowiada o dzieciństwie głównej bohaterki, ale opisywanym z perspektywy lat. Dziewczynka spędza dużo czasu na wsi u dziadków. I w tej książce odnalazłam swoje dzieciństwo i na nowo odkryłam jaką jestem szczęściarą, że miałam takie, a nie inne dziecięce lata. Jak wieli wpływ miało na to, kim jestem teraz, jaka jestem jak postrzegam świat i ludzi. Ale to nie wszystko - wróciły piękne i zabawne wspomnienia. Autorka opisuje jak wyglądało życie na wsi w latach 80-90. Wtedy i ja byłam dzieckiem wychowanym na wsi. I choć moi rodzice byli nauczycielami i mieszkaliśmy w tzw. "blokach nauczycielskich" nie obce mi było karmienie kur, sprzątanie kurników, czy karminie świń (bo mieliśmy i jedne i drugie). Pamiętam jak wielkim wydarzeniem było świniobicie i z jakim zapałem uczestniczyłam
w oprawianiu i rozbieraniu "zezwłok" :)) I wcale mnie to nie obrzydzało ani nic w tym stylu. Potem była obowiązkowa świeżynka i wódeczka :)
w oprawianiu i rozbieraniu "zezwłok" :)) I wcale mnie to nie obrzydzało ani nic w tym stylu. Potem była obowiązkowa świeżynka i wódeczka :)
Kolejki po kawę, cukier.... Bułki do mojej wsi przywożono tylko w soboty i kupowałam zawsze 10! Sobotnie śniadanie z bułką zamiast chleba miało swój urok :) I panie w sklepie, które sprawnie podliczały wszystkie zakupy na wielkich arkuszach szarego papieru. Jak ktoś robił duże zakupy to kolumienka liczb była pokaźna :)
I tak wspominając te lata i to, co Gutowska opisuje w książce poszperałam trochę w necie
i z wielkim bananem na twarzy i radością i rozrzewnieniem znalazłam takie skarby:
i z wielkim bananem na twarzy i radością i rozrzewnieniem znalazłam takie skarby:
Najsłodszy (sztuczny) smak dzieciństwa :)) Cudowny i niezapomniany. I setki historyjek, którymi się handlowało.
Obowiązkowe plastiki! I musiały "stukać" po drodze :)
Kupiona na rynku gra - hit i szczyt marzeń :)
Taki magnetofon miały moje starsze siostry :)
Poniższe zdjęcie wywołało mój autentyczny zachwyt i głośnie "łooooo"... :) Mój pierwszy piórnik (tylko i innym obrazkiem) i te gumki, które chciało się zjeść.... :))) I reszta ekwipunku ucznia :)
Bajki oglądane w pokoju :)
I cudowny film, który kochałam oglądać :) Podkradałam Mamie pierścionek z czerwonymi oczkami i bawiłam się w Arabelę :)
Zabawy na podwórku bez ograniczeń czasowych i bez smyczy (czyt. telefonu). Przepraszam za jakość zdjęcia, ale robienie telefonem zdjęcia zdjęciu.... To moje podwórko! Ja siedzę na platformie :)
Ostatnie zdjęcie to wcale nie relikt przeszłości.....
Taki gąsior do tej pory stoi u moich Rodziców. Mało tego, że stoi, jest używany! Mama robi pyszne wino porzeczkowe!!
Czy moje drogie czytelniczki odnalazłyście w tych zdjęciach część swojego dzieciństwa? Cudowne wspomnienia i tę radość? Może podzielicie się swoim dzieciństwem, choć małym fragmentem?....
Większość zdjęć pochodzi z zasobów internetu
Śliczny łabędź:) A winko porzeczkowe mamy na pewno przepyszne:)
OdpowiedzUsuńściskam Madziu:)
Winko pyszne. Ja z tych niepijących jestem, ale wino Mamci jak najbardziej :)
UsuńŚciskam również :)
Kochana wszystko co pokazałaś pamiętam ze swojego dzieciństwa..... ależ te gumki cudnie pachniały.... i do tej pory czuję smak gumy Donald :)))
OdpowiedzUsuńWiele bym dała, żeby spróbować znów Donaldów :) Albo powąchać tamte gumki....
UsuńUściski.
Wszystkie pokazane przedmioty to też moje dzieciństwo , jeszcze obok gumy Donald była Huba Buba która robiła ogromne balony na pół twarzy :-)
OdpowiedzUsuńHube można kupić do dziś - tak mi się wydaje. Faktycznie balony robiła wielkie! I smak też niezły miała. Ale Donaldy lepsze ;)
UsuńBuziaki.
Historyjki z gum Donald mam do dziś w swoich skarbach. Bajki wyświetlane w ciemnym pokoju, to moje wspomnienie z biblioteki, gdzie odbywały spotkania dla dzieci. Gdy moje córki były małe kupiliśmy projektor i sporo bajek. To był hit spotkań koleżeństwa naszych córek. Pachnące gumki, skusiły mnie kiedyś swym zapachem, ale nie smakowały : ) )
OdpowiedzUsuńWow! Zazdroszczę historyjek :) Chętni bym sobie teraz obejrzała te Twoje skarby :)
UsuńJa miałam też swój projektor (albo pożyczony ze szkoły) i kiedy przychodziły koleżanki to sobie oglądałyśmy. To piękny czas był :) Zimą, kiedy już było za ciemno na zabawy na dworze i człowiek przychodził do domu w zamarzniętych ocieplanych spodniach na szelkach :))
Pozdrawiam ciepło.
Nie mogę znaleźć meila do Ciebie więc pisze tutaj. Paczuszka dotarła i ćwiczy mnie w cierpliwości : ) Dziękuję
UsuńPodpisuję się pod wszystkimi zdjęciami oprócz jednego ,nie było w moim domu magnetofonu tylko adapter -gramofon Bambino na którym słuchałam przygód Koziołka Matołka i zawsze na końcu płakałam nad jego losem:))))Uwielbiałam lato w przedszkolu ,smak kompotu z papierówki z cynamonem i to ,że chodziliśmy z panią Reginą nad rzekę i kąpaliśmy się !!!wszyscy !!!Dziś jakby jakaś przedszkolanka pozwoliła całej grupie wejść do rzeki to prokurator miałby co robić:))))Popołudniami zaś całe lato u sąsiada pod wielkim dębem był sklepik i tam bawiliśmy się do ciemnej nocy:)))
OdpowiedzUsuńTo były czasy:)))Pozdrawiam!
Ostro. Cała grupa w rzece!! No faktycznie miałaś niezłą zabawę. U mnie nasza pani przedszkolanka ukochana pani Lucynka mieszkała w szkole i czasem przez okno nam spuszczała na nitce jakieś smakołyki, kiedy staliśmy pod jej oknami :)
UsuńA u mnie zabawy w sklep i dom też były na porządku dziennym :) Kochałam te zabawy. I prawdziwe pory roku. Zima to była zima a lato to było lato (a nie tropikalne upały latem i jesień zimą - jak teraz się dzieje).
Ściskam Cię Gosiu mocno :)
Madziu :) opisałaś moje szczęśliwe dzieciństwo :)) chiński piórnik wystany w dłuuugiej kolejce z pachnacymi gumkami i figurką/temperówką, z gumami donaldami ;) i wilkiem zbierajacym jajka ;) z Arabellą i bajką przygody Sindbada Żeglarza, której zazwyczaj nie udało mi się obejrzeć bo w niedzielne przedpołudnie chodziliśmy całym "podwórkiem" do kościoła na msze... o jak ja zazdrościłam moim młodszym braciom ;) to czas gry w gumę i klasy a później w B-cach w piłkę - kwadraty na ulicy :)) to papierówki prosto z drzewa (czy kiedyś jabłka będą miały jeszcze taki smak?) i rzodkiewki z grządki - nikt niw myslał o myciu ich (i rąk) przed jedzeniem... to chude i tłuste mleko w szklanych butelkach i tak jak piszesz szary papier do liczenia zakupów... to chleb, któremu odgryzało się "dupkę" w drodze do domu... i już jako nastka pamietam sztandar młodych wystany w sobotę w kolejce by mieć plakat przedruk z BRAVO z Limahlem i Modern Talking ;) buziaki i wielkie dzięki za ten sentymentalny post - podróż w czasie :))
OdpowiedzUsuńAnia
Aniu kochana, mamy takie same wspomnienia. Przypomniałaś mi o temperówkach z figurkami samochodów :) Truskawki z piachem prosto z krzaka i zielony, słodki groszek.
UsuńBrawo też miałam i obwieszałam pokój plakatami. Ściany w pokoju miałam zaklejone na maksa :) A była tak gazeta "Świat młodych"? Bo coś mi świta taki tytuł. Takie wielki płachty. I komiksy z Kleksem (niebieski taki atramentowy) autorstwa pani Szarlotty :)
I zapach dezodorantu Impuls (do dziś są w sprzedaży).
Ale.... "to se ne wrati".... A szkoda :)
Buziaki kochana :)
A ja ostatnio wytargałam z szafy stary rzutnik ANIA i byłam ciekawa czy mój czteroletni synek się zainteresuje bajkami puszczanymi na ścianę. Okazało się tego mega hitem!! Codziennie jest tylko "oglądamy bajki, oglądamy bajki!" Czad :) Jednak do pewnych rzeczy warto wrócić. A z tymi plastykami to mnie rozwaliłaś. Oczywiście, że nadeptywałam na kamyk i szłam chodnikiem z podniesionym czołem hehe... Co za wspomnienia :) Ściskam jesiennie i zapraszam do siebie na bloga do starej szafy :)
OdpowiedzUsuńNo to szacun, że jeszcze ten rzutnik miałaś :)
UsuńPlastiki było czadowe. Miałam jedne, które były szczególnie ładne (jasny, pudrowy róż chyba). I kiedy przeskakiwałam na rowem z błotem i chyba cementem zgubiłam jednego i już z tego błota nie udało mi się go wyciągnąć :) Ale z kamieniami w obcasie obowiązkowo :)
Uściski wielkie :)
Urocze ujęcia! Łabędzie są bardzo paradne i lubią się fotografować :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, M.
Dzięki. Ten jakoś wyjątkowo się nie bał i pływał wprawiając mnie w zachwyt. Stałam na pomoście i gapiłam się jak zaczarowana :)
UsuńUściski. :)
Dziękuję za przypomnienie też i mojego dzieciństwa - wspaniałe pamiątki - pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńCieszę się, że mogłam pomóc przenieść się w ten magiczny i cudowny czas :)
UsuńDziękuję za odwiedziny i pozdrawiam ciepło :)
Ale wycieczkę wspomnień mi zafundowałas !!!!! To były czasy!!!!!! Wszystko pamietam ,no może poza magnetofonem, ja miałam typowy Grundik!!!!! Arabelle uwielbiałam , a jak były święta to moja mama rozwieszała na drzwiach prześcieradło i mieliśmy projekcje bajek i wszystkie dzieciaki do nas przychodziły . Pózniej jeszcze była po drodze lista przebojów trójki - piątkowy wieczór to była dla mnie świętość i nikt mi nie mógł przeszkadzać:)))) Magda- dzięki za wycieczkę!!! Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńBardzo mi miło, że zabrałaś się ze mną w tę podróż.
UsuńMoje siostry słuchały trójki, pamiętam, że ja raczej nie. Ale za to słucham często teraz. Ostatnio z przyjaciółką wspominałyśmy jak się przegrywało z telewizji piosenki na magnetofon :) I zawsze ktoś wszedł w trakcie nagrania i po ptokach :))
Ciekawe co będą wspominać dzisiejsze dzieciaki :) Bo na zamarznięte jeziora i zabawy w śniegu aż do przemoknięcia i zmarznięcia na sopel raczej nie mają co liczyć ;)
Pozdrawiam ciepło :))
Ojejku ile wspomnień odżyło! Ja wielu z tych rzeczy nie miałam, bo rodzice inwestowali w narty (czyli co rok-dwa nowy, choć wtedy używany i krwawicą zdobywany, sprzęt) i pianino :-), ale te gumki do mazania, które chciało się zjeść i ten tornister i projektor - TAK. I na zawsze zapamiętam 10 sztuk Donaldów, które dostałam od Cioci - na bosaka latałam po klatce schodowej, pukałam do drzwi, śmiałam się z radości i dzieliłam się z rówieśnikami, a z jedną zasnęłam w buzi i zniszczyłam sobie welurową piżamę ze sklepu Górniczego od wujka-górnika (nówkę urodzinową, zdobyczną, fioletowo-różową) - chyba nigdy tak nie rozpaczałam jak wtedy.
OdpowiedzUsuńTrudne to były czasy, ale też na swój sposób bardzo piękne i jak tu wyżej piszesz - pory roku były cztery i choć krajobraz śląskiego miasta bywał smutny i przytłaczający, to dary natury rekompensowały bardzo wiele :-) - łyżwy na zamarzniętym jeziorze - tak!, zaspy śniegu po drodze do szkoły - tak! a nawet zjazdy na sankach i nartach na hałdzie przed domem i te odmrożone łapy i czerwony nos i herbata z prawdziwym sokiem z malin na rozgrzanie i wszyscy sąsiedzi w jednym mieszkaniu od 19 do 20 (wieczorynka i dziennik), co to miał kolorowy odbiornik i ta kolejka do naszego, bo ze względu na moją ówczesną chorobę - przydzielono nam telefon - jeden z kilku na wielotysięcznym osiedlu... jejku, masa, masa wspomnień trudnych i pięknych :-).
Dzięki za "powrót do przeszłości" :-), uściski!
Ha!! U nas też był telefon! Tata jako dyrektor szkoły miał, a drugi był u pana przy straży pożarnej :)
UsuńWiele wspólnych wspomnień, choć ja chowana na dalekiej północy :) Ale na Śląsku bywałam, bo tam mieszka brat mojej Mamy :) Wujek Romek :)
Te cztery pory roku to chyba jedno ze wspomnień, których teraz najbardziej mi brak. Jakoś zapadły mi głęboko w pamięć zaspy, narty(!!), łyżwy (już jako 6-latka śmigałam). I wolność!! W zabawie, wyrażaniu radości, nieskrępowanej pełni życia małego dziecka.
W jednej z ostatnich książek jakie przeczytałam jest taki fragment:"Szczęśliwe dzieciństwo to najlepsze wiano na dorosłe życie. Wyposaża w ufność, odwagę, ciekawość świata, pewność, że ludzie są z natury dobrzy i przekonanie, że warto im pomagać niczego nie żądając w zamian". Małgorzata Gutowska-Adamczyk "Kalendarze".
A ja dostałam też całą paczkę 10 gum Donald pod choinkę :)) Z Pewexu :)) Ale byłam szczęśliwa :)) Niezapomniany smak...
Piękne są te nasze wspomnienia.....
Ściskam mocno :))
Dzięki Tobie odbyłam sentymentalną podróż z łezką w oku. Jak się spotkamy, to do rana będzie mało czasu obgadać wspólne wspomnienia :-)
OdpowiedzUsuńWłaśnie!! Spotkamy się?? Byłoby super!!
UsuńTakie podróże są wspaniałe, bo nic nie kosztują a dają tyle radości i ciepło w sercu się rozlewa :))
Uściski Holly :)))
O rety do dziś pamiętam smak gumy Donald ale to było dawno, a do tych czasów zawsze wracam z sentymentem:)
OdpowiedzUsuńJa również wracam z chęcią do czasów dzieciństwa i Donaldy są niezapomniane :)))
UsuńPozdrawiam Ilonko :))
Ha, ha! To rownież moje wspomnienia. Arabelę wprost uwielbiałam! Dziś trudno uwierzyć, ze te niektóre, przaśne rzeczy wywoływały taką radość :) każde pokolenie ma swoje helo kitty ;) Miło sie tak przenieść w przeszłość, choć to były trudne czasy.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Marta
Widzę, że wiele spośród nas mile wspomina tamte czasy. Bardzo mi miło znaleźć się w gronie ludzi, którzy mają podobne wspomnienia :)
UsuńPozdrawiam ciepło.