czwartek, 29 stycznia 2015

Początek




Zakładając tego bloga we wrześniu wiedziałam, że kiedyś napiszę tego posta. Tylko nie wiedziałam kiedy... Teraz. Początek blogowania.... Jeśli mam mówić o początku bloga, trzeba by się cofnąć miliony lat wcześniej, kiedy to Najwyższy mnie zaplanował :) Potem, korzystając z miłości moich Rodziców sprowadziła mnie na ziemię. Potem było normalne życie - szczęśliwej, wiejskiej dziewczyny. I tak jest do dziś. Co to ma wspólnego z początkiem bloga? Bo wszystko zaczęło się właśnie od wspomnień tego szczęśliwego
i kolorowego dzieciństwa. W kwietniu zeszłego roku, podczas świąt Wielkiej Nocy wybrałam się na spacer do lasu, w którym bawiłam się w dzieciństwie. Wtedy to były młode drzewka, między którymi biegaliśmy z całą podwórkową ekipą. Był strumień, w którym moczyło się nogi, jeżyny, bitwy, pistolety z patyka, łażenie po drzewach. Masa śmiechu, radości
i swobody (nikt nie nosiła komórki, nie musiał uważać, żeby jej nie zgubić a mama nie dzwoniła co pół godziny pytać gdzie jesteśmy). No i właśnie w kwietniu poszłam sobie do tegoż lasu. I było mi wtedy jakoś okropnie źle w życiu. Taki moment, gdy powróciły wszystkie żale, porażki etc. I jakoś nie wiem czemu, przytuliłam się do drzewa i jakoś łzy same zaczęły płynąć... I wtedy pomyślałam, że może założę bloga. Przypomniały mi się wszystkie blogi jakie wtedy czytałam. Tam było tak pięknie, radośnie... I stwierdziłam, że może też spróbuję. Może jak puszczę moje przemyślenia w eter to mi w jakiś sposób pomoże. To był kwiecień... Blog powstał we wrześniu. Długo się do niego przymierzałam :) Ale jest i jak na razie sprawia mi radość pisanie, zdjęcia i poznawanie nowych ludzi :) Dzięki, że tu zaglądacie.
A dlaczego teraz o tym piszę? We wtorek wróciłam z krótkiego wypadu do Rodziców i tam znów poszłam szlakiem dzieciństwa, w inne miejsce zabaw. Było piękne słońce. Stanęłam, wystawiłam twarz do słońca i z całego serca dziękowałam Wszechmocnemu za wszelkie dobro, jakie mnie w życiu spotkało, za ogrom miłości i za ludzi... Za Was też :)) I tym razem było mi tak dobrze, ciepło :)) Pfff..... To się nagadałam. Ale musiałam. Popatrzcie, gdzie się bawiłam w dzieciństwie:)










Ferie trwają pełną parą. Wyjazdy, spotkania. W końcu mam czas na to wszystko. 
Pozdrawiam serdecznie :)
M.

niedziela, 18 stycznia 2015

Duży pokój

Kto czyta mojego bloga, ten wie, że w mojej rodzinie nie funkcjonuje nazwa salon. Jest za to duży pokój. :) W moim mieszkaniu mam dwa pokoje - duży i sypialniano-pracowniczy :)
Dziś chciałam Was zaprosić do dużego pokoju na kawę, batony zbożowe i truskawki :) 

Prawie dwa lata temu zrobiłam remont pół-generalny. Lifting przeszedł właśnie duży pokój
i przedpokój, z którego wywaliłam boazerię, która zabierała mi miejsce. A przedpokój i tak mikro.... W pokoju wymieniłam meble na moje wymarzone sosnowe. Kolor ścian - dryfująca kra i zimowa cisza (zimowa to ten ciemny). Wywaliłam drzwi. Ponieważ mieszkam sama nie było potrzeby zamykania tego pokoju. Jak ktoś przyjeżdża to po prostu śpi bez drzwi (ale ma za to łóżko, heheh). 
Miałam powiesić krótkie firanki, ale potem postanowiłam to odłożyć - bez firanek jest jaśniej i przestrzenniej. Mam rolety (niezbędne, jeśli się ma zachodnie okna).
Może kiedyś zachce mi się firanek....

Wiosną planuję pomalować balustradę na balkonie na biało - będzie tworzyć z pokojem pewną całość. Nie wiem czy mogę, bo nie wiem czy spółdzielnia pozwala na takie rzeczy, ale nie będę nikogo pytać - będzie partyzantka.
Najwyżej przemaluję znów, jak będę mieli coś do tego.

Jak widzicie mam sporo rzeczy na wierzchu. Tak jest. Nie mam miejsca na wszystko w szafkach. Trzeba sobie radzić z zastanym metrażem :) Nie jest idealny ten  mój duży pokój, nie katalogowy (przynajmniej mam taką nadzieję). Suszarka na widoku (bo nie ma gdzie zamieszkać), dywan nie pasuje (ciągle brak funduszy i weny na szukania nowego). 

Ale..........ja lubię swój duży pokój i już! :)

















Dobrego tygodnia.
Dla mnie to ostatni tydzień pracy przed feriami :)
Jupi!
M.

sobota, 10 stycznia 2015

Ciasto z fasoli





O mamunciu, jak wieje... Blok mi się buja (mieszkam na 10 piętrze i jeszcze na górce). Uczucie - nie za zbytnio miłe. Ja nie z tych strachliwych, ale dziś nie na żarty się przestraszyłam. Już chciałam się ewakuować do kogoś, kto niżej mieszka. 
Od dwóch dni chodzi za mną coś słodkiego - a ponieważ postanowiłam ograniczać słodycze - skusiłam się na ciasto z fasoli. Dietetyk powiedział mi w zeszłym roku, że takie ciasto ze szklanką mleka jest idealne na II śniadanie. No skoro dietetyk pozwala... :) Ciasto nie ma
w sobie grama mąki, za to ma dużo białka - a o to chodzi, gdy się chce zgubić zdrowo kilogramy. I w tzw. międzyczasie sprzątania upiekłam :) Smakuje jak czekoladowe (choć wielką fanką czekoladowych nie jestem). Ale to mi smakuje - ma taki specyficzny smak.




A poza tym wczoraj pochowałam wszystkie świąteczne ozdoby, choinkę wywaliłam na balkon (i przywiązałam, bo wiatr nią rzucał, choć w donicy). Zaprosiłam kwiaty zamiast panny z lasu. Piękny kolor, przypominający wiosnę. Bo jakoś już ją czuć, niestety. Niestety, bo jak jest zima to powinno być zimno. Dal mnie zima to śnieg i mróz. I kropka. A nie takie byle co, jak teraz. Niech się pogoda łaskawie zdecyduje.
A nie- daje odczuć wiosnę a potem znów przywali mrozem.





A u Was nadal świątecznie? 
Trzymajcie się, żeby Was nie zwiało :)
M.

wtorek, 6 stycznia 2015

Po co czytam książki?

Gdybym miała powiedzieć bez czego (nie kogo) nie wyobrażam sobie życia to pierwsze od razu by padło: bez muzyki i książek. 
Książki były w moim życiu od zawsze. Mój Tata jest po filologii polskiej więc możecie sobie wyobrazić mieszkanie Rodziców. Książek było dużo. Poza tym Rodzice nauczyli mnie, że na książki nie ma co żałować pieniędzy. Od małego Mama czytała mi książki i to dopóki nie nauczyłam się ich na pamięć. To były takie rozkładane książeczki 3D tamtych czasów.... Kiedy rozkładało się stronę rozkładał się jednocześnie obrazek przestrzenny. Ależ to były emocje i czary. Dziś mam podobne książki do czytania moim przedszkolakom. Na każdej prawie lekcji, niezależnie od klasy staram się przeczytać jakieś opowiadanie,  niekoniecznie związane z tematem. Dzieci to bardzo lubią i dopominają się (nawet VI-te klasy - niby takie dorosłe... a dzieci).
A dla mnie świat książek to magia, inny świat. Nie mam określonego typu książek, które czytam. Oprócz horrorów, fantasy i reportażu czytam właściwie wszystko. Wakacje, ferie, święta - to czas idealny dla czytelników. Książka plus wygodny fotel plus kubek herbaty, soku, kawy z mlekiem plus latem trochę cienia i gotowy zestaw idealny. Mój wakacyjny rekord to chyba 13 książek w jedne wakacje.
Ale wracając do tematu. Ostatnio czytałam najnowszą część Jeżycjady Małgorzaty Musierowicz - "Wnuczka do orzechów". I tam, w niby lekkiej, prostej książce znalazłam zdanie, które podkreśliłam, przepisałam i jeszcze zrobiłam zdjęcie telefonem, żeby mieć zawsze przy sobie:

" - OK. Dlaczego czytasz takie dziwne książki, Babi?
  - Mówią prawdę o naszym świecie. A prawdę trzeba znać, nawet jeśli jest przykra.
  - Dlaczego?
  - Żeby być człowiekiem, i to wolnym.
  - Dlaczego?
  Babi spojrzała na niego z wielką czułością.
 - Bo zostaliśmy stworzeni wolnymi. Mamy tę wolność w sobie, w duszy. Ty też! Będziesz musiał strzec swojej wewnętrznej wolności, nie pozwól jej sobie zabrać. A już zwłaszcza uważaj, gdy ktoś ci każe nienawidzić - jakiegoś człowieka lub sprawy. Właśnie po tym poznasz, że ten ktoś chce cię zniewolić."

Nic dodać, nic ująć. Po to czytam książki :) A poza tym czytanie sprawia mi po prostu ogromną przyjemność.











A jak jest u Was z czytaniem? Podzielcie się kochani czytelnicy :)
Pozdrawiam ciepło w ten mroźny, ale jakże piękny, słoneczny dzień.
Wasza M.