Kiedy słyszę o nowej dostawie w pobliskiej klamociarni włączają się we mnie łowcze instynkty. Działam wtedy jak przysłowiowy "pies pawłowa". Cynk o dostawie wywołuje potok myśli podążających jednotorowo - co zrobić, żeby jak najszybciej tam się znaleźć??!!
Żeby być tam przed innymi, nie dać się ubiec :)) Bardzo lubię szperać w starociach
i wynajdować ciekawe przedmioty. To jest jak uzależnienie. A im więcej ludzi ze mną grzebie tym lepiej. Zazwyczaj jeżdżę z dwiema koleżankami i wtedy podsuwamy sobie nawzajem rzeczy, bo znamy swoje gusta i wiemy, co której może się spodobać. Dlatego też często odwiedzam nasz rynek, gdzie na chodniku, stolikach, ławach ludzie wystawiają cuda
i cudeńka. Od igły, po szafę :))
Żeby być tam przed innymi, nie dać się ubiec :)) Bardzo lubię szperać w starociach
i wynajdować ciekawe przedmioty. To jest jak uzależnienie. A im więcej ludzi ze mną grzebie tym lepiej. Zazwyczaj jeżdżę z dwiema koleżankami i wtedy podsuwamy sobie nawzajem rzeczy, bo znamy swoje gusta i wiemy, co której może się spodobać. Dlatego też często odwiedzam nasz rynek, gdzie na chodniku, stolikach, ławach ludzie wystawiają cuda
i cudeńka. Od igły, po szafę :))
We środę właśnie przyszedł sms - "Zapraszamy na nową dostawę w S". A ja w środku pracy!! Ale pomyślałam, że nieeeeeeee, tym razem mi się nie chce. Muszę trochę ograniczyć wydatki, mało mam miejsca w mieszkaniu na nowe graty, skorupy. Późno kończę pracę, nieeeeee, nie chce mi się. Nie chciało mi się przez jakieś 2 godziny. Potem zmieniłam zdanie o 180 stopni. Jako kobieta mam takie prawo i nie muszę się nikomu tłumaczyć. No więc zapakowałam się z koleżanką A, każda do swojego auta i na łowy!!
Szału nie było, ale.... No coś trzeba było przywieźć, żeby pustych kilometrów nie robić. I tak moja kolekcja powiększyła się o: dwie filiżanki ze spodkami, trzy piękne, lekkie jak piórko szklane talerzyki i białą cukiernicę. Koszt takich zakupów - 11 PLN!! Słownie - jedenaście złotych polskich :)) To się nazywają zakupy za grosze, czyż nie? A zdobycze wyglądają tak:
Z innej mańki natomiast - wszędzie wylewają się na mnie serca, serduszka, czerwienie, piórka etc. Nienawidzę Walentynek, tej taniości i przymusu bycia zakochanym i miłości na pokaz. Ostatnio dużo o tym myślałam i tylko jedna rzecz mi w związku z tym chodzi po głowie. Fragment pieśni, dla której pojechałam ponad 1,5 roku temu do Kalisza - specjalnie, żeby tam móc ją zaśpiewać. Refren mnie za każdym razem powala i odbiera głos ze wzruszenia (kiedy sens słów dotrze do świadomości).
"Jest taka Miłość, która godzi ogień z wodą i wolność taka, co własnej woli zamyka drogę.
Jest taka radość, która pulsuje milczeniem, i pewność taka, co się upewnia nierozumieniem".
Ciekawe czy ktoś zgadnie, bez wujka googl'a o czym pieśń traktuje?
Z tą refleksją pozostawiam Was na weekend :)
Buziaki.
Magda
To Ci się udały zakupy :-) Walentynki jak i Halloween czy inne tego typu "stwory" zwyczajnie ignoruję, też mnie to pospolite ruszenie i czerwone serduszka nie bawi. Buziak :-)
OdpowiedzUsuńZajrzyj na @
Jakże się cieszę z Twojego podejścia do "stworów" :) Na hasło Halloween dostaję białej gorączki i toczę pianę z ust. Wrrr!!
UsuńA zakupy niezmiennie mnie cieszą :)
Dobrego dnia kochana moja :))
To podobnie jak mi:), czasami coś wyhaczę jakąś perełkę!
OdpowiedzUsuńZakupy super :)
Pozdrawiam, Marta
Takie perełki są najlepsze!! Za taką cenę to już w ogóle. A jeszcze wczoraj na "ryniaczu" upolowałam dwie cudne miseczki - 5 zł za każdą. A, że mam świra na punkcie miseczek... :)) Radochy po pachy :))
UsuńDobrego dnia.
Bardzo udane zakupy. Szkoda, że u mnie nie ma takiego miejsca. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńWarto odwiedzać rynki, targi staroci. Choć typowego targu staroci u mnie też nie ma. Ale jest kilka innych miejsc, gdzie można się wypuścić na takie szalone zakupy :)
UsuńPozdrawiam.
Udane łowy! I takie powroty ze staroci cieszą najbardziej. Kiedy uda mnie się wrócić z jakąś pierdółka nawet za 2 zł, to ona cieszy bardziej niż coś kupionego w sklepie w normalnej kwocie. Nie wiem na czym dokładnie polega ten fenomen;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Kasia
Kasmatka
Dzięki za odwiedziny!!
UsuńŁowy udane jak najbardziej. I jeszcze wypad na piątkowy rynek też zakończył się złowieniem dwóch cudnych miseczek :))
Masz rację, to fenomen - i też nie wiem dlaczego to tak działa :))
Pozdrawiam i zapraszam częściej :))
Beautiful breakfast with beautiful new things. Love the tulips too!
OdpowiedzUsuńHappy Valentine's Day
Elisabeth
Dziękuję bardzo :)
UsuńJa lubię właściwie wszystkie kwiaty :)
Pozdrawiam.
Piękny cytat Madziu:-)
OdpowiedzUsuńA takie łowy to ja uwielbiam, filiżanka cudo:-)
Buziaki ślę
Dzięki Kasiu :) Łowy nad wyraz udane, cieszę jak dzieciak z nowej zabawki :)
UsuńWiosna, panie sierżancie, wiosna :))
Ściskam.
Oj jak ja lubię takie wypady i nowe pierdołki za grosze:)))Odkąd udało mi się kupić wymarzony fotel bujny nie byłam na giełdzie staroci ,
OdpowiedzUsuńw tą sobotę zrobiłam wypad..........i chociaż upolowałam tylko trzy pierdółki to i tak wróciłam szczęśliwa .......spacerując między sprzedającymi poczułam ,że
żyję:))))
Pozdrawiam
A co takiego upolowałaś Gosiu?
UsuńSprawdza się tu powiedzenie - mała rzecz, a cieszy :))
Oby jak najwięcej takich radości :)
Pozdrawiam
A dlaczego Walentynki to dla Ciebie święto "taniości i przymusu bycia zakochanym i miłości na pokaz"? Pytam zupełnie niezaczepnie:-) Ja nie lubię macdonaldyzacji społeczeństwa i życia, ale przecież Walentynki to nie przymus, a tylko pretekst dla chętnych temu, do podarowania sobie małej przyjemności, chwili ciepłej rozmowy, przytulenia się, małej kartki w skrzynce. Nie mówię o wielkich wypadach do drogich lokali, drogich prezentach i czerwonych majteczkach z koronką:-)!
OdpowiedzUsuńA drobiazgi do upolowania w takich miejscach są takie kuszące i przez to taaakie niebezpieczne:-)
Nie lubię Walentynek, ponieważ kojarzą mi się właśnie z kiczem i taniością. Wszędzie pojawiają się takie tandetne serduszka, piórka i jeszcze inne "słodziaki". I wszystko naokoło krzyczy, powiedz jej, jemu...kocham Cię, niech będzie Twoją walentynką... Brrr. Nie potrzebuję takiego ponaglania ani specjalnych pretekstów, żeby powiedzieć bliskim, że ich kocham. Nie, że jestem w nich zakochana, ale, że kocham (dla mnie to różnica). Obdarowuję ich prezentami bez okazji i nie potrzeba mi do tego specjalnych dni, które bez krztyny krytycyzmu przyjmujemy od innych narodów (bo co z zachodu z pewnością jest lepsze).
UsuńA poza tym św. Walenty wcale nie jest patronem zakochanych :))
Pozdrawiam Edytko :))
Cholera że ja nie mam takiego miejsca u sibie :( Jak idę po używane miseczki to jedna kosztuje od 8 -15 zł więc podobne ceny są w slepach - szału nie ma :( ale u CIebie masz źródełko fajnych klamotów!
OdpowiedzUsuń