wtorek, 5 marca 2024

Światowy Dzień Otyłości

 Wczoraj obchodziliśmy Światowy Dzień Otyłości. Temat jakże bliski mojemu sercu... Niestety. Z tą chorobą zmagam się od zawsze, odkąd pamiętam. Choć dzieckiem byłam szczupłym, ale potem zawsze byłam większa od moich koleżanek. Choć jak teraz patrzę na stare zdjęcia, nie było tak źle ;)

Ale w końcu doprowadziłam do tego, że było źle, było tragicznie. Choć mimo olbrzymiej wagi, wyniki badań miałam dobre - sam lekarz był zdziwiony. Tylko lekkie nadciśnienie, poza tym ok.

Ale to nie było prawdziwe życie, choć ja uparcie udawałam, że tak jest. Doprowadziłam się do otyłości olbrzymiej. I było mi ze sobą źle, choć jestem raczej pogodną osobą i ludzie często mi o tym mówią. Mało tego, mimo tych kilogramów miałam kilku adoratorów... Ale nie potrafiłam polubić sama siebie :( I tak się męczyłam w głębi serca ze sobą. Zaczęłam unikać spotkań, zamykałam się w domu, nie chciałam poznawać nowych ludzi... Stosowałam milion diet - albo tylko udawałam, że je stosuję.

Życie uratowała mi operacja zmniejszenia żołądka. 4,5 roku temu. 30 września 2019. Zapamiętam tę datę.Wtedy zaczęło się moje nowe, lepsze życie. Szkoda, że tak późno... Od tego czasu straciłam trochę ponad 50 kg (choć są tacy, którzy tracą i 70 kg). Nadal jestem otyła (według norm), ale czuję się dużo lepiej. Moje życie zmieniło się o 180 stopni. Żyję lepiej, lżej, mogę bez problemu zawiązać buty, założyć nogę na nogę podczas siedzenia (kiedyś niemożliwe). Niby proste rzeczy, ale nie macie pojęcia jak cieszą.

Życie otyłych jest okropne. Nigdy nie czułam się odrzucana, prześladowana czy coś - nie. Wręcz przeciwnie. Nikt nigdy nie dał mi odczuć, że jestem jakaś gorsza. Choć nie - była jedna taka osoba - ja sama... Nie zrozumie mnie nigdy nikt, kto nie był otyły :(

Wiem ile kosztuje walka ze sobą, walka często przegrana, dlatego ogromne wyrazy szacunku dla wszystkich, którzy walczą ze sobą, każdego dnia od nowa, każdego dnia na nowo stając do tej nierównej walki. I nie mówcie, że przecież wystarczy mniej jeść i więcej się ruszać.... To nie pomaga....

Zdjęcia pokazują moją przemianę. Od 2 lat waga stoi - zatrzymała się i ledwie udało mi się ją ruszyć ostatnio
o jakieś 3 kg w dół, ale to prawdziwa walka... Walczę więc dalej!









Dzięki operacji moje życie naprawdę się zmieniło. Nie macie pojęcia jaka to radość móc kupić ubranie, które ci się podoba, a nie takie, które jest na ciebie dobre :)


Wiosna idzie, a z nią nowa nadzieja :) I jej w nadmiarze Wam życzę :)) 

Wpierajmy mądrze wszystkich walczących!

4 komentarze:

  1. Wspaniała metamorfoza Madziu. Sukcesem jest utrzymanie wagi. Ja walczę o zdrowie i także zmagam się z trudami utraty wagi. Pozdrawiam serdecznie i życzę spełnienia marzeń.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Lenko. Wiem ile taka walka kosztuje. Trzymam kciuki za nas obie 😊

      Usuń
  2. Madziu, trzymam kciuki i ślę wsparcie w Twojej walce. Aż trudno mi uwierzyć, że od operacji minęło już 4,5 roku! Pamiętam, jak dzieliłaś się tym doświadczeniem z nami. I to, co do mnie trafiło najmocniej z Twojej opowieści o życiu przed operacją, to fakt, że nie mogłaś polubić samej siebie i coraz bardziej zamykałaś się przed światem. Mogę tylko próbować sobie wyobrazić jak trudnych emocji doświadczają osoby zmagające się z nadwagą w świecie, który żądny jest ideału sylwetki damskiej i męskiej, ideału lansowanego w mediach - w szczególności społecznościowych.
    Na koniec nie omieszkam dodać, że jesteś piękną kobietą - zewnętrznie i wewnętrznie!
    Życzę Ci dużo siły, zmian tylko na lepsze i szczęścia, by towarzyszyło Ci na co dzień!
    Uściski - Anita ;-))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Anitko za piękne słowa i wsparcie. Życie mi się zmieniło... ale walka trwa nadal i wydaje mi się, że będzie walka do końca życia. Ale teraz patrzę w przyszłość z większym optymizmem. I z nadzieją, że jakoś dam radę choćby utrzymać to, co udało mi się osiągnąć do tej pory.
      Ściskam bardzo mocno :)

      Usuń