Tytuł posta to jeden z ulubionych cytatów kabaretowych mojej Mamy i mój :)
W tym roku cytat nabrał nowego znaczenia, bo pod koniec wakacji w końcu kupiłam nowy rower! Miałam wcześniej, ale niezbyt dobrze mi się na nim jeździło - dostałam go więc nie wybrzydzałam ;) Ale w końcu postanowiłam, że czas na nowe - rower, który będzie spełniał moje wymagania i na którym będzie mi się dobrze jeździło.
I tak stałam się szczęśliwą posiadaczką Krossa Ultra 3. Sprawdzony, bo moja siostra ma taki sam i przejechałam nim sporo.
Poznawanie swojej okolicy na rowerze to całkiem inna bajka - wolność, przyjemność, radość, endorfiny. Jakbym na nowo widziała świat wokół, poznawała go na nowo :) Można się zatrzymać, oglądać, chłonąć piękno.....
A przy okazji spala się kalorie i produkuje endorfiny. Same korzyści :)
Mam nadzieję, że pogoda jeszcze długo będzie mi pozwalać na takie wycieczki :) Dziś maleńki wycinek.
Niedługo napiszę więcej o ważnych dla mnie rzeczach i miejscach :)
A póki co wróciłam do pracy i tak naprawdę weszłam w szkołę jak w masło. Zero sentymentów :)
Od razu na głęboką wodę. Może tak lepiej? ;)
Pozdrawiam Was ciepło <3