Kto choć kilka razy czytał moje różne posty, wie jak wielką miłością darzę wodę... pod każdą postacią, deszcz też lubię.
Ale szczególne miejsce wśród wód wszelakich zajmuje morze 🌊🌊
Dawno nie miała okazji być nad morzem zimą (o ile to, co widzimy za oknem kozna nazwać zimą) ;)
Po ciężkim czasie dziwnej samotności, pustynie, postanowiłam nie dać się smętnym myślom i sama (jak zwykle) zadbać o siebie, swoje szczęście, zawalczyć o to, co ważne, wyjść że swojej strefy komfortu. I pojechałam na ostatni weekend ferii do przyjaciółki, do Gdańska. I to był strzał, nawet nie w 10, w 100!
W sobotę miałyśmy wymarzoną pogodę na korzystanie z dobrodziejstw natury. Choć wiało niemiłosiernie, słońce rekompensowało to i spacer brzegiem morza był cudownym czasem śmiechu, rozmów o rzeczach ważnych i mniej ważnych:)
Cudownie...
OdpowiedzUsuńOj tak Basiu.... a morze miało taki kolor, że klękajcie narody <3
UsuńMadziu, cudny i bardzo optymistyczny post, a jego puentą trafiasz w sedno...
OdpowiedzUsuńi Ty radosna, szczęśliwa :-)) Tak trzymaj!
Przesyłam uściski i pozdrowienia!
Anita
Dziękuję Anitko. Czasem się zastanawiam, czy nie mam jakiejś dwubiegunówki ;) raz dół, za chwilę radość... ale jak tu się nie cieszyć, kiedy idziesz brzegiem takiego morza, a słońce świeci Ci prosto w twarz <3
UsuńUściski wielkie jak morE :)