środa, 6 października 2021

Cienka granica

 Ostatnio zastanawiam się dużo nad tym gdzie kończy się właściwe poczucie własnej wartości, a zaczyna wbijanie się w pychę i nadmierne zajmowanie się sobą. Cienka granica....

Przed operacją miałam mnóstwo kompleksów, nie sposób ich nie mieć ważąc tyle ile ważyłam. Moje poczucie  kobiecości było bliskie zeru..... Mimo tego starałam się dbać o siebie, zrobić sobie jakiś fajny makijaż, cieszyłam się jak głupia, kiedy udało mi się dostać fajny ciuch w moim rozmiarze. Z natury jestem optymistką więc starałam się dostrzegać jasne strony życia. Ale przyszedł moment, kiedy moje ciało pokonało moją psychikę. Nie chciałam się spotykać ze znajomymi, trudno mi było wyjść z domu, zamykałam się w swoim świecie. Dostęp do niego mieli tylko najwierniejsi przyjaciele. Sięgnęłam dna, wyłam z rozpaczy... Wtedy zdarzył się cud i wylądowałam na stole operacyjnym. I zaczęło się nowe życie. Na początku trudne, pełne wyrzeczeń. Ale dałam radę. Do wymarzonej wagi jeszcze mi trochę brakuje, ale cieszę się z tego, co osiągnęłam.

Zaczęłam cieszyć się na nowo darem swojej kobiecości. Może to niewygodny temat w dzisiejszych czasach, ale tak - jestem dumna, że jestem kobietą, mam jasno sprecyzowany światopogląd na temat płci - nie wstydzę się tego. Ale wracając do sedna - zauważyłam, jak cienka jest granica między właściwym poczuciem własnej wartości,
a nadmiernym poświęcaniem czasu sobie, zachwytem nad sobą. Jak łatwo popaść w samouwielbienie... Muszę się pilnować! :) Jak ważne jest postawienie granic samemu sobie - granic zdrowego egoizmu, doceniania siebie bez zbytniej przesady.

Moim marzeniem była sesja zdjęciowa. Od dłuuugiego czasu chciałam sobie zrobić taki prezent. I w końcu się udało. To dla mnie swoista nagroda, docenienie siebie, swojej siły, spełnienie marzeń... Piękny las, koń i ja :) Cieszę się sobą, nową sobą, ale pilnuję, żeby nie wpaść w pychę :) Chciałam podzielić się z Wami tym kawałkiem mojego świata.


















 Pozostając w temacie kobiecości - kupiłam ostatnio kilka książek o kobietach właśnie - czekają na swoją kolej :) Jedna jest pięknie ilustrowana - dawno nie widziałam tak subtelnych ilustracji i to jeszcze w książce dla dorosłych :) Zapowiada się ciekawie :) 





I na koniec - wisienka na torcie! Ostatnio będąc z Mamą w mojej ulubionej restauracji dostałam medal! Kelner wybiegł za mną z restauracji krzycząc, że czegoś zapomniałam.... Po czym wręczył mi taką cudowną rzecz - mała, a jak ucieszyła. Obiecałam, że powieszę - słowa dotrzymałam :) Taki mały gest, kawałek kartki, a sprawił mi naprawdę wiele radości :)



Mam nadzieję, że Was też tej jesieni spotykają miłe rzeczy :)

Uściski :)