W końcu pada.... Głupio brzmi? Może trochę. Ale miałam już troszkę dość upałów odbierających racjonalne myślenie. Dzieci w klasach ledwo żyją, ja też.... Cieszę się, że zrobiło się chłodniej. Rano obudził mnie deszcz. Lubię takie przebudzenia. I niech sobie pada. Jako, że obudziłam się ok 6 rano mogłam bez wyrzutów sumienia poleżeć w pościeli
z książką :)
z książką :)
A wieczór pierwszej jesiennej soboty umiliłam sobie tartą z budyniem ze śliwkami (PYSZNA!!) i książką :) Rozpoczyna się nałogowe czytanie jesienne, palenie świec, "kocykowanie" i "herbatkowanie" :)) Cieszę się na ten czas, a Wy?
Ten maleńki uroczy talerzyk to pamiątka z Niemiec z Nanu-Nana :) Uparłam się wejść do sklepu, choć nie wyglądał zachęcająco.... Ale ja wiedziałam swoje ;))
Kochani, pięknej jesieni :)
Pełnej słońca i kolorów.