Czasem zadzieje się w życiu coś takiego, że człowiek chce się tym podzielić z innymi. Chwila, moment, który uskrzydla, dodaje odwagi, daje poczucie wsparcia i bycia zauważonym.
Środa wieczór, dość trudne emocjonalnie dla mnie spotkanie. Że było trudne odczułam następnego dnia, jak emocje zeszły :) bo ogólnie było bardzo miło, sympatycznie. Spotkanie z przyjaciółmi. W jego trakcie dostaję informacje, że muszę zwrócić na cito pewną rzecz, którą pożyczyłam. Ok, tylko nie bardzo lubię jeździć w te rejony.... Wole autobusem, ale że na cito wiem, że muszę autem. Zbieram się więc szybko, żegnam się, zostawiam towarzystwo i pędzę do domu po ową rzecz. Cała w nerwach.... Schodzę już do auta i dzwoni mój przyjaciel, z którym rozstałam się 10 minut temu. Czyli skończyli spotkanie... "Co tam?' - pyta.
Mówię więc, że jadę zaraz, ale się denerwuję.... I słyszę "Poczekaj, będę za 2 minuty i pojedziemy tam razem, zawiozę Cię".... W oczach mam łzy.... Podczas kolejnej rozmowy kilka dni później powiedział, że wcale nie miał zamiaru dzwonić ani ze mną jechać, ale jak usłyszał mój głos natychmiast zmienił zdanie. Do tej pory o takich historiach czytałam w książkach albo były mi znane tylko ze słyszenia.
Taki ktoś obok to wielkie błogosławieństwo i skarb wart wszystkich pieniędzy <3
Macie takie oparcie w innych?
Taka to prosta historia, która pracuje we mnie i pokazuje, że wdzięczność to podstawa :)
<3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz