niedziela, 29 listopada 2015

Szary Adwent

I wcale nie chodzi o pogodę, że szaro i ponuro :) Tym razem naprawdę wiele szarego koloru pojawiło się w czasie adwentowego oczekiwania. To będzie kolor wiodący także podczas świąt.
W tym roku zrezygnowałam z wieńca adwentowego. Kalendarza nie miałam nigdy (zresztą coraz bardziej mnie denerwują kalendarze adwentowe, które mają coraz mniej wspólnego
z prawdziwym duchem i sensem Adwentu).

W tym roku postanowiłam być bardziej "w środku" jeśli chodzi o Adwent. Minimum dekoracji, trochę natury i przede wszystkim duchowe przeżycie. Takie mam założenie.
Być bardziej ponad tym, co materialne. Wyciszyć się trochę, pomyśleć nad sobą, być bardziej dla innych, słuchać siebie, tego co jest tam, najgłębiej w sercu... Dotknąć tego, co ukryte
i cieszyć się światem i sobą :) Takie mam ambitne plany :) Popracować nad sobą. Nad duszą
i ciałem :)
Dlatego tylko jedna świeca, którą mam zamiar zapalać podczas rozważań adwentowych.
I numerki zmieniane w każdą kolejną niedzielę. 

Uwaga! Będzie dużo zdjęć :)






















               Ktoś ma ochotę na pierwszą adwentową kawkę razem ze mną? Zapraszam :)


                                                       Dobrej niedzieli kochani :)


czwartek, 19 listopada 2015

Upolowałam ptaka.... i z innej beczki

Upolowałam wielkiego, pięknego białego ptaka. Majestatyczny i królewski :)








*************

A teraz ze wspomnianej w tytule innej beczki.
Niedawno przeczytałam książę Małgorzaty Gutowkiej-Adamczyk "Kalendarze". Książka opowiada o dzieciństwie głównej bohaterki, ale opisywanym z perspektywy lat. Dziewczynka spędza dużo czasu na wsi u dziadków. I w tej książce odnalazłam swoje dzieciństwo i na nowo odkryłam jaką jestem szczęściarą, że miałam takie, a nie inne dziecięce lata. Jak wieli wpływ miało na to, kim jestem teraz, jaka jestem jak postrzegam świat i ludzi. Ale to nie wszystko  - wróciły piękne i zabawne wspomnienia. Autorka opisuje jak wyglądało życie na wsi w latach 80-90. Wtedy i ja byłam dzieckiem wychowanym na wsi. I choć moi rodzice byli nauczycielami i mieszkaliśmy w tzw. "blokach nauczycielskich" nie obce mi było karmienie kur, sprzątanie kurników, czy karminie świń (bo mieliśmy i jedne i drugie). Pamiętam jak wielkim wydarzeniem było świniobicie i z jakim zapałem uczestniczyłam
w oprawianiu i rozbieraniu "zezwłok" :)) I wcale mnie to nie obrzydzało ani nic w tym stylu. Potem była obowiązkowa świeżynka i wódeczka :)
Kolejki po kawę, cukier.... Bułki do mojej wsi przywożono tylko w soboty i kupowałam zawsze 10! Sobotnie śniadanie z bułką zamiast chleba miało swój urok :) I panie w sklepie, które  sprawnie podliczały wszystkie zakupy  na wielkich arkuszach szarego papieru. Jak ktoś robił duże zakupy to kolumienka liczb była pokaźna :)

I tak wspominając te lata i to, co Gutowska opisuje w książce poszperałam trochę w necie
i z wielkim bananem na twarzy i radością i rozrzewnieniem znalazłam takie skarby:

Najsłodszy (sztuczny) smak dzieciństwa  :)) Cudowny i niezapomniany. I setki historyjek, którymi się handlowało.



                                   Obowiązkowe plastiki! I musiały "stukać" po drodze :)






                                        Kupiona na rynku gra - hit i szczyt marzeń :)




                                         Taki magnetofon miały moje starsze siostry :)




Poniższe zdjęcie wywołało mój autentyczny zachwyt i głośnie "łooooo"... :) Mój pierwszy piórnik (tylko i innym obrazkiem) i te gumki, które chciało się zjeść.... :))) I reszta ekwipunku ucznia :)








Bajki oglądane w pokoju :)




I cudowny film, który kochałam oglądać :) Podkradałam Mamie pierścionek z czerwonymi oczkami i bawiłam się w Arabelę :)


 Zabawy na podwórku bez ograniczeń czasowych i bez smyczy (czyt. telefonu). Przepraszam za jakość zdjęcia, ale robienie telefonem zdjęcia zdjęciu.... To moje podwórko! Ja siedzę na platformie :)



Ostatnie zdjęcie to wcale nie relikt przeszłości.....

 


Taki gąsior do tej pory stoi u moich Rodziców. Mało tego, że stoi, jest używany! Mama robi pyszne wino porzeczkowe!!

Czy moje drogie czytelniczki odnalazłyście w tych zdjęciach część swojego dzieciństwa? Cudowne wspomnienia i tę radość? Może podzielicie się swoim dzieciństwem, choć małym fragmentem?....

Większość zdjęć pochodzi z zasobów internetu

sobota, 14 listopada 2015

Zachciało mi się

Zachciało mi się czarnej tacy. Ceny za te, które mi się podobały - lekko za wysokie. No to postanowiłam sama sobie zrobić. Poprosiłam koleżankę żeby nabył mi małą, okrągłą metalową tace w kolorze "jakimśtamkremowym". Bo dopiero jak doszło do mnie, że mogę sobie zrobić sama tacę, wiedziałam którą tacę chcę przerobić. Koleżanka kupiła, dała w prezencie :)) Ja nabyłam czarny "szprej" i do dzieła. Oczyściłam, wysuszyłam, obłożyłam się gazetami i dawaj tym "szprejem".  No i jest czarna :) Śliczna, gładka, błyszcząca. Ale... Coś tam mi w środku nie pasowało i dla lepszego, idealnego efektu postanowiłam jeszcze raz środek potraktować farbą.... I okazało się, że lepsze jest naprawdę wrogiem dobrego. Coś tam się zadziało nie tak i się farba pomarszczyła :(  Chciałam zmyć, kupiłam specyfik - nijak nie idzie tego zmazać... Może ktoś wie czym można zmyć taką farbę?
A może jednak zostawić środek taki inny? Co myślicie?  

Co by jednak nie myśleć, czarne taca jest fajnym tłem dla różnych rzeczy. Dziś pobawiłam się troszkę. Zobaczcie efekty mojej zabawy:
















                                                                    ********

Teraz z innej beczki. Wczoraj będąc w mojej ulubionej hutrowni udało mi się uplować kremowy pojemnik w gwiazdki (w opisie w hutrowni jest biały). Cena bardzo przyzwoita, bo niecałe 20 PLN :) I jeszcze podstawkę pod świece - też gwiazdka :)
W tym roku moje święta będą pod hasłem "Gwiezdne wojny" - tyle motywów gwiezdnych mi się pojawia w domu :)








No i co mam zrobić z tą tacą? Poradźcie mi, moje drogie czytelniczki :)
Uściski :))